,,Zaklęte rewiry” to film Janusza Majewskiego z główną rolą Marka Kondrata, obrazujący polską gastronomię lat międzywojennych II Rzeczpospolitej. Może czasami zbyt brutalny, ale wiernie odwzorowujący tamtejsze realia i pokazujący prawdziwe oblicze pracy kelnerskiej
i koleje losów głównego bohatera. Gorzko – słodki, jak tort z mocno zmrożonym kieliszkiem starki zamiast klasycznego Sauternes.
Pamiętam mój pierwszy dzień pracy na stanowisku kelnera. Jak Roman Boryczko w pierwszych kadrach filmu wchodząc przez bramę ciemnej kamienicy ujrzałem zaplecze hotelu od strony kuchni, z której dochodziły głosy kucharzy i zapachy wylewające się z kotłów i patelni. Zapytałem przechodzące pokojowe jak mogę dojść do biura bo właśnie tam miałem się zgłosić do szefa gastronomii. Okazało się, że był nim mężczyzna postawny o ciepłym spojrzeniu. W oczy rzucały się jego duże dłonie i krzaczaste brwi. Twarz rozjaśniał pewny siebie, ale nie szyderczy uśmiech.
Po krótkiej rozmowie szef gastronomii zaprosił mnie do rozdzielni kelnerskiej a potem na salę restauracyjną. Przedstawił mnie kelnerowi zmianowemu, który miał mnie wprowadzić w arkana kelnerskie. Jak w filmie krok po kroku, mieszała się rzeczywistość i fikcja, jak bigos, sałatka i jajecznica w różnej kolejności z gamą dodatków, przypraw i czasami humoru. Pamiętam jak oprowadzający mnie starszy kelner zmianowy omówił i pokazał mi całą zastawę stołową a między wierszami zapytał czy oglądałem ,,Zaklęte rewiry”. Samo słowo rewir było dla mnie zagadką. Pomyślałem, że to jakiś żart. Jednak okazało się, że nie. Dalej kontynuował, opowiadając mi kolejne sceny tego filmu, tak jakby opowiadał swój życiorys. W jego słowach dało się wyczuć podniecenie i fascynację z jaką opowiadał treść filmu lub odkrywał arkana sztuki kelnerskiej we własnym wykonaniu. Wtedy jego ruchy stawały się płynne a kunsztu dodawał mu talent i rutyna. Pamiętam również że inni kelnerzy mówili do niego ,,Mistrzu” – a czuło się w tym wypowiadanym słowie: szacunek, podziw, a czasami nawet zazdrość.
Mijały kolejne dni i miesiące pracy. Nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń. Pomagaliśmy sobie i wspieraliśmy się wzajemnie. Z czasem jak mój mistrz dołączyłem do grona „zaklętych kelnerów”…